Ważna informacja News: Dragon Ball Daima: Drugi zwiastun i projekty Toriyamy!

Polecamy

Goblin Slayer / ゴブリンスレイヤー


Typ: Manga
Autor/zy: Kōsuke Kurose (ilustracje), Kumo Kagyu (oryginalna historia)
Gatunek: Dramat, fantasy
Data publikacji: 2016+ (2018+, Polska)
Status: Wydawana (Wydawana, Polska)
Ilość tomów: 6+ (4+, Polska)
Wydawca: Square Enix (Japonia), Osiem Macek (Studio JG) (Polska)
Ocena recenzenta: | Inigo_Montoya


Goblin Slayer - "Jestem zabójcą goblinów, chcę zabijać gobliny" - w ten sposób, wykorzystując słowa głównego bohatera, można opisać Goblin Slayera. Brzmi prosto, prawda? Szczerze powiedziawszy, nie jest to chwytliwy slogan, który skłoniłby przypadkowego odbiorcę do sięgnięcia po ten tytuł (chyba, że kogoś porwało to hasło, wtedy wycofuję swoje słowa). Dlaczego więc Goblin Slayer, w oryginalnej wersji light novel - autorstwa Kumo Kagyu i ilustrowana przez Noboru Kannatuki – doczekała się dwóch niezależnych adaptacji w formie mangi, prequelu w formie mangi oraz została przeniesiona na srebrny ekran jako anime? Czy może pod tym tytułem kryje się coś więcej?

Manga w adaptacji Kōsuke Kurose (ta wersja doczekała się polskiego wydania), choć jest tytułem stosunkowo nowym – dopiero sześć wydanych tomów w Japonii, cztery w Polsce – pozwoliła już na to, by wyrobić sobie o niej zdanie.

Historia zaczyna się stosunkowo prosto, wręcz sztampowo. Młoda dziewczyna z obfitym biustem pakuje się w totalne tarapaty i na pomoc przychodzi jej doświadczony wojownik, tytułowy Zabójca Goblinów. Już to gdzieś słyszeliśmy, prawda? Fabuła wydanych w Polsce tomów niewiele odbiega od schematu tego typu historii. Bohaterowie, jako, że należą do Gildii Poszukiwaczy Przygód, wyruszają na kolejne misje, dostajemy przy tym solidny kawałek filozofii głównego bohatera, która sprowadza się do "siecz i rąb", zagłębiamy się w zwyczaje goblinów (w końcu wroga trzeba poznać), przy okazji obserwujemy sceny przemocy, gwałtów i nagości okraszone stosownym fanserwisem (koniec końców to seinen), a wszystkiemu towarzyszą retrospekcje z ciężkiego dzieciństwa. Również znajome, co nie? Przyznać muszę, że na wielu płaszczyznach główny protagonista przypomina Guttsa z Berserka, widać wyraźna inspirację tym tytułem u autorów (pojawia się nawet drugoplanowy bohater wyglądający zupełnie tak, jak Gutts) – ale przecież taka inspiracja nie jest niczym złym, jeżeli tylko tytuł wnosi coś własnego. No właśnie. Mimo świata wyjętego z gier role playing (ze wszystkimi rangami, rasami a nawet ciosami krytycznymi), prostej konstrukcji fabularnej i wykorzystaniu znanych schematów, na moment nie znika wrażenie, że jest to nowa pełnoprawna historia, która tylko potrzebuje czasu, by się rozwinąć w swoim własnym kierunku. Zaczątek tego rozwoju już mamy w trzecim tomiku mangi, aczkolwiek tego pozwolę sobie nie zdradzić. Do wszystkiego dochodzi szereg smaczków, humor żywcem ze shōnenów przeplatany z klimatem w stylu Kentaro Miury, nawiązania do innych dzieł popkultury (poza Guttsem pojawia się na chwilę Conan), a wszystko to podane jest w formie tak składnej i dopracowanej, że przygody Zabójcy Goblinów czyta się i ogląda z przyjemnością.

Zwłaszcza ogląda, ponieważ kreska stoi na wysokim poziomie. Kōsuke Kurose poszedł tutaj na kompromis podobny do tego, który mamy w scenariuszu i połączył piękne, klimatyczne, mroczne rysunki z typową, pełna fan serwisu shonenową kreską, którą wymusiły na nim projekty postaci od Noboru Kannatuki. O dziwo, ten kontrast całkiem nie razi w oczy, za to wiele scen (czy nagości, czy przemocy) ogląda się przyjemnie... jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Brakuje co prawda epickich kadrów z milionami szczegółów, ale zdążyliśmy już doczekać się jednej większej bitwy i wypadła naprawdę dobrze, choć widać, że mangaka w zupełnie innych scenach czuje się najlepiej. Ciekawym i fajnie zrealizowanym pomysłem jest nieukazywanie twarzy głównego bohatera – mam tylko obawy, że gdy już ja ujrzymy, hype będzie tak duży, że nic nie spełniłoby oczekiwań czytelników. Na plus również fakt, że pod koniec każdego tomiku mangi pojawia się raczej niespotykany element – dostajemy krótki fragment tekstu nowelki, który pozwala nam jeszcze bardziej wczuć się w klimat przedstawionego świata.

Podsumowując: dostajemy do ręki niepozorny, ale przy bliższych oględzinach porządny kawałek mangi, opartej na sensownie rozpisanej historii, która posiada potencjał, a przede wszystkim: siłę przyciągania, na którą składa się za równo fabuła, jak i kreska (pokochałem design głównej postaci). Nie mamy za to jak na razie nic wybitnego i oryginalnego, ale za to wzorce, z których czerpie manga – a właściwie light novel – nie mogły być lepsze. Można krytykować, że to taki lżejszy, bardziej pogodny, gorszy Berserk, ale sądzę, że w ten sposób tylko umniejszyłoby się jednemu i drugiemu tytułowi. Mnie zupełnie nie dziwi, że Goblin Slayer zdobył taką popularność, iż w krótkim czasie powstała manga i anime, oraz, że zdecydowano zaszczepić tytuł na polski rynek, choć na tomiki przyjdzie długo czekać. Dla mnie ten tytuł to solidne 7/10, a sądzę, że w przyszłości ocena może być o wiele wyższa, trzeba tylko dać czas historii by pokazała co w niej drzemie – na razie jest po prostu zbyt wcześnie. Przyszłe lata mogą należeć do Goblin Slayera.



Za polskie wydanie mangi Goblin Slayer odpowiada wydawnictwo Osiem Macek, czyli imprit Studia JG, pod którego szyldem ukazują się tytuły dla dorosłego czytelnika. Do samej jakości wydania nie mam większych zastrzeżeń. Format mangi jest typowy, podoba mi się za to ukrycie pod kolorową obwolutą krótkich parodiujących zawartość tomiku kilkukardowych komiksów (choć zapewne w oryginale również występowały). Jedyna moja uwaga odnosi się do niektórych dymków z tekstem w pierwszym tomie – czcionka bywa tak mała, że trzeba bardzo wytężyć wzrok, by domyślić się, co tam może być napisane. Na szczęście w kolejnych tomach nie zauważyłem tego problemu, więc mam nadzieję, że wydawnictwo trzyma rękę na pulsie.


Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.
Linki sponsorowane: Kosmiczni.pl - Gra inspirowana mangą Dragon Ball | Shinobi World
Polecamy