Ważna informacja News: Dragon Ball Daima: Drugi zwiastun i projekty Toriyamy!

Polecamy

Gigantomachia / ΓΙΓΑΝΤΟ ΜΑΧΙΑ ギガントマキア


Typ: Manga
Autor/zy: Kentarou Miura
Gatunek: Przygoda, fantasy
Data publikacji: 2013 - 2014 (2018, Polska)
Status: Zakończona (Zakończona, Polska)
Ilość tomów: 1 (1, Polska)
Wydawca: Hakusensha (Japonia), J.P.Fantastica (Polska)
Ocena recenzenta: | Inigo_Montoya


Gigantomachia - Autora tej mangi nie trzeba przedstawiać. Kentarou Miura, nazwisko-legenda. Autor kultowego, a przecież jeszcze nie zakończonego, Berserka; posiadacz jednej z najpiękniejszych i najbardziej charakterystycznych kresek wśród mangaków. Czy równie dobrze spisał się podczas tworzenia jednotomowej historii?

Od pierwszych stron Gigantomachii widać, kto ją rysował. Styl Miury jest tak charakterystyczny, że nie trzeba umieszczać adnotacji o autorze na okładce. Rysunki nie odstają poziomem od tego, do czego przyzwyczailiśmy się w Berserku, jednak nie ma też efektu wow! obecnego podczas lektury niektórych rozdziałów ukazujących losy czarnego szermierza; brak jednej czy dwóch stron, które zapierałyby dech w piersiach. Czyli jest pięknie ale nie zjawiskowo. Dlaczego? Odniosłem wrażenie, że Miura nie do końca uchwycił klimat własnej historii, która jest czymś całkowicie innym niż Berserk, sądzę, że ciężko mu było znaleźć pretekst by wydobyć z siebie jak największe pokłady talentu. To widać, zwłaszcza wtedy, gdy kadry ukazują sceny, które mogłyby się znaleźć w Berserku albo przypominają elementy tego co tam widzieliśmy – te rysunki wyszły najlepiej. Jest dobrze, bardzo dobrze, ale od autorów takich jak Kentarou Miura oczekuje się czegoś więcej.

Co do samej historii... Tym razem trafiamy do świata całkowicie odmiennego od średniowiecznego dark fantasy. Jesteśmy na Ziemi - setki lat od bliżej nieokreślonej katastrofy, która spowodowała że nasza cywilizacja upadła, a ludzie (i nie tylko ludzie) zdążyli już stworzyć nową. Gdzieś w międzyczasie na świecie zjawiły się potwory, nowe rasy i giganci, którzy stanowią trzon historii. Pośród tego wszystkiego para naszych bohaterów – zapaśnik Delos i dziwaczna dziewczynka stojąca mu na ramionach (słusznie się domyślacie, że nie jest tym kim się wydaje) – których interakcje prowadzą do mniej lub bardziej smacznych żarcików ocierających się o pedo- i urofilię, próbują uciec przed wojskami Imperium... oraz dokonać ważnej dla całego świata misji. Delos to zupełne przeciwieństwo Guttsa, a Prome (dziwna dziewczynka) może ma coś z Puka jednak próżno silić się na porównania. To jest wielki plus: historia przedstawiona w Gigantomachii jest czymś całkiem innym niż Berserk, pomysł jest świeży i interesujący, wciąga w swój świat bardzo szybko, jest tylko jeden, niestety bardzo istotny i psujący całokształt mankament... historia szybko wciąga i równie szybko się kończy, w zasadzie nie dając odpowiedzi na szereg pojawiających się w głowie czytelnika pytań, urywając wątki, nie tłumacząc szczegółów. Wygląda jak wyrwany z większej całości fragment który owszem, jest świetny, ale tylko jako część czegoś większego i daleko mu do funkcjonowania jako samodzielne dzieło. Gdyby Gigantomachia miała być pierwszym tomem z wielu obrazujących przygody Delosa i Prome, byłbym ukontentowany, nawet brak wizualnych arcydzieł byłby dla mnie bardziej znośny, ale tutaj mówimy o jednotomowej historii – ona ma bronić się jako całość i przedstawiać całość, nie być tylko zajawką, wstępem po którym nigdy nie nastąpi pierwszy rozdział. Niestety, tym jest Gigantomachia. Miura wykazał się w tworzeniu podłoża pod to universum, w miarę przyłożył się do rysunków, jednak poległ przy konstruowaniu historii, przyzwyczajony do formy tasiemca. Wielu pisarzy miało i ma podobne problemy i upodobania: jedni dobrze czują się w pisaniu opasłych tomiszczy, inni w opowiadaniach. Na nieszczęście, z bólem serca jako że jestem oddanym fanem Berserka, nie mogę ocenić Gigantomachii na więcej niż 6/10 za niesmak pozostawiony przez pytanie „i... to już?” które pojawiło się w mojej głowie po przeczytaniu ostatniej strony. A mogło być tak pięknie....*

*osobiście mam nadzieję, że Gigantomachia z jednotomówki zmieni się kiedyś w rozbudowaną historię i będę mógł ocenić ją jeszcze raz.



Za polskie wydanie Gigantomachii odpowiada wydawnictwo J.P.Fantastica. Podjęli oni bardzo dobrą decyzję używając większego formatu niż ten, do którego przyzwyczaił nas Berserk. Dzięki temu rysunki Miury wyglądają o wiele lepiej. Pozostałe elementy, druk, dopasowanie czcionki, jakość wykonania nie odstają od standardów jakie zwykle prezentuje J.P.Fantastica. Miałem niedawno okazje mieć w dłoniach kilka mang wydanych ma zachodzie, które u nas wydaje to wydawnictwo i szczerze mogę powiedzieć, że nasi robią to lepiej. Byle tak dalej.


Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.
Linki sponsorowane: Kosmiczni.pl - Gra inspirowana mangą Dragon Ball | Shinobi World
Polecamy