Ważna informacja News: Dragon Ball Daima: Drugi zwiastun i projekty Toriyamy!

Polecamy

miniRecenzja: Magi: Labirynth of Magic 1-4 (Waneko)

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Waneko, do rąk skromnej osoby podpisanego niżej recenzenta trafił pokaźny zestaw mang - Dimension W tomy 1-15, Magi: Labirynth of Magic tomy 1-19 oraz Akame ga Kill 1-9 – a wraz z nimi: równie duże zadanie. Na szczęście skład DBPolska nie boi się wyzwań, dlatego postanowiłem podjąć rękawicę i przez kolejne tygodnie będę zdawał wam relacje z moich wrażeń odnośnie tych tytułów. Uwaga, recenzje będą zawierać spoilery, czysto subiektywne spostrzeżenia i zbyt daleko posunięte rozważania autora. Ruszamy!

Typ: Manga
Autor/zy: Shinobu Ōtaka
Gatunek: Fantasy, przygoda
Data publikacji: 2009 - 2017 (2016+, Polska)
Status: Zakończona (Wydawana, Polska)
Ilość tomów: 37 (20+, Polska)
Wydawca: Shogakukan (Japonia), Waneko (Polska)
Ocena recenzenta: (8/10)

Magi: Labirynth of Magic - Los sprzysiągł się przeciwko mnie, by pokrzyżować mi szyki gdy zbierałem się za czytanie Magi: Labirynth of Magic. Najpierw musiałem zrobić sobie długą przerwę, potem moje okulary postanowiły podzielić się na dwie części, aż w końcu brak czasu oddalał perspektywę zanurzenia się w magiczny świat jednego z bardziej popularnych (może nawet jednego z najpopularniejszych?) shōnenów ostatnich lat. W końcu jednak udało się i mogę przedłużać wstęp do ostatniej z pierwszej fali minirecenzji! Przed wami opinia o Magi: Labirynth of Magic tomy 1-4. Czemu akurat tyle? Po pierwsze dlatego, że dzięki takiemu podziałowi o każdej z mang będę mógł wam przedstawić tyle samo wpisów, a po drugie...

Magi: Labirynth of Magic, manga autorstwa Shinobu Ōtaki, przede wszystkim wyróżnia się źródłem inspiracji, którym są Baśnie tysiąca i jednej nocy. To przyjemna odskocznia od dziesiątek historii o obecnej, historycznej lub alternatywnej Japonii, albo fantastycznych krajów na wzór średniowiecza. Zero samurajów, ninja, yakuzy, czy dalekowschodnich sztuk walki... no dobra, sztuki walki są. Jest nawet Cesarstwo na wzór starożytnych Chin, ale zacznijmy od początku.

Historia opowiada o małym chłopcu imieniem Aladyn, który jest niepozorny i na pozór głupiutki (w czym przypomina Goku z kultowego Dragon Balla) a najbardziej w świecie lubi jedzonko, kobiece biusty i swojego dżina Ugo, który mieszka w magicznym flecie. Ma do dyspozycji także latający dywan, całkiem jak nasz mały ogoniasty Saiyanin obłoczek kinto. Podróżuje on po świecie w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie kim tak w ogóle jest. W tym celu poszukuje naczyń z innymi dżinami, które rozlokowane są w magicznych labiryntach, jakie kilka lat wcześniej wyrosły wprost spod ziemi na całym świecie. Dwie tajemnice: pochodzenia Aladyna i magicznych labiryntów, są ze sobą ściśle związane, a pierwsze cztery tomy oferują nam część odpowiedzi.

W trakcie swojej podróży Aladyn zdobywa przyjaciół (w tym Alibabe oraz Sindbada) i poznaje świat mocno inspirowany Bliskim Wschodem. Fabuła ma prostą konstrukcję, pierwsze cztery tomu to raczej oddzielne, luźno powiązane ze sobą przygody, które stanowią ledwie zalążek do bardziej złożonej opowieści i konkretniejszego głównego wątku. Wcześniejsze nawiązanie do początków Dragon Balla było nieprzypadkowe, ponieważ pod wieloma względami Magi: Labirynth of Magic przypomina historię chłopca z małpim ogonkiem: manga kładzie nacisk na przygodę i podróże, a potyczki z antagonistami są na drugim miejscu, tak jak Goku smoczych kul, Aladyn szuka pojemników z dżinami, które podobnie do Shenlonga mogą spełnić życzenie. Pojawia się nawet motyw ze zdobyciem władzy i bogactwa, które motywacje kierowały Pilafem. Nie uświadczymy tylko tylu sprośnych żarcików... a nie, te również są.

Wielkim plusem mangi są relacje między bohaterami, którzy rozdzielają się, by potem znów spotkać. Epizodyczne, na pozór nieistotne postaci nabierają dzięki temu znaczenia.

Kreska stoi na przyzwoitym poziomie, szczególnie pięknie wyglądają lokacje, które odwiedzamy: wnętrza labiryntów, starożytne ruiny, ulice miast; oraz biżuteria, która stanowi istotny element ubioru niektórych postaci. Sceny akcji są dynamiczne, ale zawsze łatwo się zorientować, co właśnie dzieje się na kadrach – a to nie łatwa sztuka. Niektóre kadry są tak dobre, że z przyjemnością można zatrzymać się na chwilę i nacieszyć oko (szczególnie, gdy pojawia się roznegliżowana kobieta-dżin).

Początek przygód Aladyna oferuje nam dość prostą, lekką historię, którą czyta się szybko, ale która daje sporo frajdy. Wielkim atutem jest sięgnięcie po bliskowschodni materiał źródłowy. Tomy 1-4 prezentują się naprawdę dobrze, a zapowiada się, że będzie jeszcze lepiej. Czy rzeczywiście, przekonacie się w kolejnej recenzji.
Dodał: Inigo_Montoya, 29.04.2019 14:33

Komentarze

Brak komentarzy.

Dodaj komentarz:

Możliwość dodawania komentarzy została wyłączona przez administratora.
Linki sponsorowane: Kosmiczni.pl - Gra inspirowana mangą Dragon Ball | Shinobi World
Polecamy